Wprost nie mogę patrzyć jak męczy się prof. Bartoszewski, który musi obchodzić kolejną rocznicę Powstania Warszawskiego wraz z polskim motłochem, którego – co pamiętamy z innej jego wypowiedzi – już podczas okupacji bał się o wiele bardziej niż Niemców. To przykre, że tak wybitny człowiek nadal po latach narażony jest na ten stres.
A przecież tak być nie musi ! Czemu koniecznie trzeba świętowąć po stronie polskiej ? Dirlewanger, Kamiński czy Bach – Żelewski też przecież brali udział w powstaniu, a nie można im zarzucić, że kierowały nimi niskie, polskie, pobudki. Wręcz przeciwnie ich poglądy były szerokie, można powiedzieć europejskie.
Taki np. Dirlewanger nie odwracał się od ludzi z marginesu. Przeciwnie - przyjmując do swoich oddziałów bandytów, podpalaczy i gwałcicieli dawał im „drugą szansę” na normalne życie, resocjalizował. A zważmy na to, że w tym czasie nie było jeszcze Unii Europejskiej i na swoje działania nie mógł dostać żadnych dotacji. Musiał to robić sam więc w pewnym sensie można go uznać za prekursora tego co dziś dzieje się na Zachodzie Europy, a powoli zaczyna się także dziać i u nas.
Drugi Kamiński – symbol przyjaźni, pojednania międzynarodami i wszelkiego "multikulti" . Był też bardziej zwolennikiem "ciepłej wody w kranach" niż niepotrzebnej "bohaterszczyzny". Ten Brigadefurer SS, dowódca 1 Rosyjskiej Dywizji Grenadierów SS, a na dodatek jeszcze Polak z pochodzenia, chętnie oszczędzał swoich ludzi. Zamiast - jak dowódcy AK - kierować ich na pierwszą linie wysyłał ich na pacyfikacje, co w końcu tak zdenerwowało Niemców, że za uchylanie się od walki, sami go rozstrzelali. W sumie więc można powiedzieć - jakims sensie był to pacyfista.
No i w końcu trzeci z nich, gen. Bach-Żelewski. Podobnie jak i Bór-Komorowski też był głównodowodzącym wszystkich sił wojskowych Powstania Warszawskiego, tyle tylko, że - mówiąc Michnikiem - po drugiej stronie „historycznego sporu”. Tak jak Kamiński, Żelewski, był Polakiem z pochodzenia (a nawet lepszym bo Kamiński miał matkę Niemkę, a mamusia gen. Żelewskiego był z domu Szymańska). Znał też język polski i samą Polskę, bo ją podbijał w 1939 r. Potem Himmler skierował go do umacniania Niemczyzny na Śląsku więc i to prof. Bartoszewskiemu - współkoalicjantowi RAŚ powinno się podobać). Co zaś najważniejsze – można powiedzieć, że holocaust wstrząsnął gen. Żelewskim, bo po wymordowaniu 35 tys. Żydów w Rydze dostał takiego rozstroju nerwowego, że trzeba go było skierować do innej służby. Przez parę lat tropił więc nacjonalistyczną partyzantkę osiągając w tej mierze wysokie wyniki.
W sumie mamy więc przynajmniej trzech prawdziwych Europejczyków, uczestniczących (i to znacząco) w Powstaniu, na których grobie prof. Bartoszewski mógłby złożyć swoją wiązankę. Przy okazji pokazałby, że nie kieruje nim żadna ciasna zemsta i jak Adam Michnik potrafi wybaczać wrogom. Co zaś najważniejsze: nie będzie tam żadnych byłych powstańców, kiboli, ludzi z Torunia. Słowem - wszystkich tych, których bał się kiedyś i których boi się też dziś.
Komentarze